Man Utd… LOL!
- Michał Zieliński
- Sep 23, 2014
- 4 min read
Wszyscy słyszeliśmy kiedyś opowieści o Yeti. Yeti to bliżej nieznane, człekokształtne zwierzę o sporych rozmiarach, żyjące na dużych wysokościach w Himalajach. Według jednych relacji to agresywny drapieżnik, gotowy zaatakować również człowieka, według innych to raczej płochliwe stworzenie, żyjące w samotności i unikające bliższego kontaktu z innymi istotami. Zaraz, zaraz, ale dlaczego właściwie piszemy o Yeti? Ano dlatego, że zagłębiając się w tą tajemniczą historię można odnaleźć sporo analogii z obroną Manchesteru United. Zarówno istnienie Yeti, jak i defensywy Czerwonych Diabłów stoi pod dużym znakiem zapytania. Znamy relacje ludzi, którzy je widzieli, ale tak naprawdę nikt nie znalazł na to przekonujących dowodów. Przyjmując jednak, że istnieją, można na pewno wywnioskować, że niespecjalnie się z tym ujawniają. Yeti doskonale strzeże swoich tajemnic już od XIX wieku, gdy pojawiły się pierwsze pogłoski o jego istnieniu. Obrona Man Utd kamufluje swoją egzystencję od początku sezonu 2013/14, gdy David Moyes przejął ster w drużynie. Różnica między Yeti, a defensywą United jest jedna. O ile historie o tym pierwszym powodują, że włos jeży się na głowie, o tyle postawa tych drugich powoduje u co poniektórych ich intensywne wypadanie. Zapraszamy na przegląd najważniejszych spotkań 5 kolejki Premier League.
Leicester City – Manchester United 5-3
Nad Man United pastwimy się często i gęsto, ale trudno przejść obojętnie obok rezultatów drużyny z Di Marią, Falcao, Rooneyem, czy Van Persiem w składzie, która w pierwszych meczach sezonu ze Swansea, Sunderlandem, MK Dons, Burnley i QPR zdołała wygrać zaledwie raz. Nie inaczej było w Leicester, gdzie do 62 minuty nic nie zapowiadało nadciągającej katastrofy. Do tego czasu bowiem United prowadziło 3-1 i wydawało się kontrolować sytuację na King Power Stadium. Potem rozpoczął się festiwal pomyłek obrony Czerwonych Diabłów, która w tym meczu wystąpiła w składzie: Rojo z lewej, Blacket i Evans (zmieniony jeszcze w pierwszej połowie z powodu kontuzji Smallinga) na środku i Rafael z prawej. Przy golu na 2-3 Rafael faulował w polu karnym (choć faul nie był ewidentny), przy bramce na 3-3 zawiniła cała formacja obronna, która nie potrafiła wybić piłki przy agresywnych atakach Leicester a la „szarańcza” Marka Motyki. Przy golu na 4-3 piłkę stracił co prawda Juan Mata (ofensywny pomocnik), ale najlepszym dowodem na tragiczne ustawienie obrony United jest fakt, że ostatnim zawodnikiem zabezpieczającym tyły był… Wayne Rooney. Piąta bramka dla Leicester to znów rzut karny po brzydkim faulu Blacketta i czerwonej kartce. Miny na ławce trenerskiej Manchesteru mówiły zresztą same za siebie:

Nic więc dziwnego, że po tym, jak obrona United sprawiła się gorzej niż francuskie wojska w 1940 roku, Leicester City odniosło pierwsze od 1998 roku zwycięstwo nad United. Kibice Czerwonych Diabłów byli bezlitośni dla swoich ulubieńców:

Niedawno pisaliśmy, że morale United spoczywa gdzieś w okolicach Rowu Mariańskiego. Po meczu na King Power Stadium wwierciło się jeszcze głębiej i z dużą prędkością zbliża się do jądra Ziemi. Jedynym, który zachowuje strzępy optymizmu jest, jak na kapitana przystało, Wayne Rooney:

Niepowodzenia Manchesteru United to naturalnie powód do dużej radości dla ich rywali. Mario Balotelli wyraźnie zaaklimatyzował się już w Liverpoolu i zabrał się za komentowanie poczynań United w swoim niepowtarzalnym stylu:

West Ham – Liverpool 3-1
Dzień później okazało się, że dla Balotellego lepszą opcją byłoby skupienie się na problemach jego drużyny. A tych jest niewiele mniej – zespół Brendana Rodgersa wyraźnie nie zaskoczył na początek sezonu i w tabeli Premier League ma zaledwie o punkt więcej niż Man Utd. W meczu na Upton Park był zdecydowanie gorszą drużyną od gospodarzy i zasłużenie przegrał z West Hamem. Balotelli brał udział w akcji, którą zwieńczył golem Raheem Sterling, ale Super Mario zostanie głównie zapamiętany z powodu „zalotów” z bramkarzem gospodarzy, Adrianem:
Liverpool przegrał trzeci raz w pięciu dotychczasowych kolejkach Premier League, a postawa drużyny w meczu z West Hamem wskazuje na poważniejsze problemy z rozgrywaniem piłki i narzucaniem przeciwnikowi swojego stylu gry. West Hamowi wystarczył wysoki pressing, by całkowicie zdominować przeciwnika. Sytuacja Liverpoolu w lidze jest nie do pozazdroszczenia: 11 miejsce, tuż nad… Man Utd. Kłopoty The Reds to raczej powód do radości wśród wszystkich innych:

Manchester City – Chelsea 1-1
Dla większości kibiców, nie tylko tych będących za Chelsea, zobaczyć Franka Lamparda w tej koszulce to bardzo dziwne przeżycie:

Najlepszy strzelec w historii Chelsea odszedł z Londynu po zakończeniu poprzedniego sezonu, nie mając większych szans na miejsce w składzie The Blues. Lampard zasilił nowopowstałą drużynę New York City FC, która dopiero od następnego sezonu ma rozpocząć zmagania w amerykańskiej MLS i w tej chwili jest na etapie budowania swojego przyszłego składu (potwierdzony już został transfer m. in. Davida Villi z Atletico). Jednym z właścicieli nowego klubu jest Khaldoon Al Mubarak, prezes Manchesteru City, dlatego póki co Lampard trafił na trzymiesięczne wypożyczenie do The Citizens. Po meczu z Chelsea widać, że to wypożyczenie szybko przynosi korzyści drużynie z Manchesteru. City w meczu z The Blues było w bardzo trudnej sytuacji po czerwonej kartce dla Zabalety w 66 minucie i bramce Schuerrle 5 minut później. W 78 minucie na boisku pojawił się Lampard, zmieniając Kolarova. 7 minut później po dośrodkowaniu Jamesa Milnera, Super Frank wpakował piłkę do bramki swojego ukochanego klubu:
Sam przyznał po meczu, że ten gol wywołał w nim mieszane uczucia:
Po meczu fani Chelsea podziękowali swojej legendzie:

Chelsea zaliczyła pierwszą stratę punktów w tym sezonie, ale zachowała pozycję lidera.
Czubi
sport, piłka nożna, liga angielska
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comments