Copa Libertadores: piłkarze River Plate wspomagali się Viagrą!
- Michał Zieliński
- Feb 24, 2015
- 2 min read
Większość ludzkości, która miała tą trudną do opisania przyjemność oglądać futbol w latach 90-tych tęskni za tamtymi czasami. Piłka nożna, choć już wtedy przeżywająca komercyjny boom, wciąż pełna była piłkarzy, za którymi kibice przepadają najbardziej – boiskowych twardzieli, niezrównoważonych psychicznie, ale zawsze zostawiających kawał serducha na boisku. Któż nie chciałby wrócić do czasów Vinniego Jones’a, Erica Cantony, czy Stiga Tøftinga?
Wraz z nowym stuleciem w futbolu pojawiły się niebotyczne pieniądze, a z nimi naszą dyscyplinę nawiedziły hordy mięczaków, metroseksualnych lalusiów, aktorów dramatycznych i celebrytów. I zaczęliśmy tęsknić za złotymi latami 90-tymi.
Obecny stan rzeczy najwyraźniej chcieli zmienić piłkarze Argentyńskiego River Plate Buenos Aires i powrócić do konwencji „twardych” graczy. Zdaje się jednak, że potraktowali sprawę zbyt dosłownie…
Kilka dni temu Argentyńczycy rozpoczynali rywalizację grupową w Copa Libertadores (południowoamerykański odpowiednik Ligi Mistrzów) od wyjazdowego meczu z boliwijskim San José Oruro. A z czego Boliwia słynie najbardziej? Z tego, że jest wysoko nad poziomem morza. Bardzo wysoko. Stadion w Ojuro położony jest ponad 3600 metrów n.p.m. To o przeszło kilometr wyżej niż Rysy, najwyższy szczyt Polski.
O tym, że mecze z Boliwijczykami na ich ojczystej ziemi nie są spacerkiem po północno-wschodniej Łomży przekonał się już niejeden Pele i Maradona. Piłkarze przystosowani do intensywnego wysiłku na nizinach nie są zupełnie przygotowani do grania w warunkach zmniejszonego stężenia tlenu w powietrzu. Tak było chociażby w 2009 roku, gdy w eliminacjach do Mundialu Argentyna przegrała z gospodarzami aż 1-6:
Dwa lata wcześniej dziwnym rezultatom przyjrzała się FIFA i postanowiła zakazać klubom z Boliwii, Peru i Ekwadoru rozgrywania spotkań na dużych wysokościach. Po głośnych protestach polityków i piłkarskich działaczy z tych państw, nazywających decyzję „futbolowym apartheidem” światowa federacja wycofała się ze swojej koncepcji.
Piłkarze River Plate, pomni doświadczeń swoich poprzedników, postanowili wspomóc się współczesną medycyną. Ich drogą do sukcesu miała być niebieska pigułka, która każdego dnia na całym świecie pozwala mężczyznom ze wstydliwym problemem strzelać gola za golem, a niektórym nawet ustrzelić hat-tricka – Viagra.
Należy zaznaczyć, że stosowanie Viagry u sportowców nie jest nowym zjawiskiem. Przyznawali się do niego już kilka lat temu zawodnicy w futbolu amerykańskim. Piłkę nożną jednak, przynajmniej oficjalnie, jak do tej pory niebieska pigułka omijała.
Jak wytłumaczył jeden z fizjoterapeutów argentyńskiego klubu, Viagra rozszerza naczynia krwionośne, a dzięki temu usprawnia dostarczanie tlenu do komórek. By zwiększyć efekt działania, Viagra została dodatkowo podana piłkarzom w ekscytującym koktajlu z kofeiną i aspiryną. Prawdziwy nektar bogów.
A jaki był tego efekt? Boliwijczycy nie przestraszyli się przeciwników z boiskową erekcją. Postawili im twarde warunki i wygrali 2-0:
Przegrana River Plate nie popsuła humoru ich trenerowi, Marcelo Gallardo:

Czubi
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comments