Premier League – podsumowanie 10 kolejki: Welcome to Vanchester
- Michał Zieliński
- Nov 4, 2014
- 4 min read

Najważniejszym wydarzeniem 10 kolejki Premier League były, rzecz jasna, derby Manchesteru na Eastlands, ale również w innych meczach nie zabrakło emocji. Liverpool pojechał na daleką północ Anglii, by znów dać sobie okazję do straty punktów. Stolicę elektryzowały derby Zachodniego Londynu. Siedziby Chelsea i Queens Park Rangers dzielą zaledwie 4 kilometry – odległość niewielka jak na warunki londyńskie, więc zapowiadał się mecz w klimacie ostrej rywalizacji. Zapraszamy na podsumowanie 10 kolejki Premier League.
Newcastle – Liverpool 1-0
Październik był bez wątpienia miesiącem uspokojenia nastrojów kibiców Newcastle. Sroki po fatalnym początku sezonu zaczęły wygrywać swoje mecze. Przed ligową potyczką z Liverpoolem wygrali wyjazdowy mecz z nie byle kim, bo Manchesterem City (0-2), w Pucharze Ligi. Zwycięstwa Newcastle nieco uciszyły bardzo donośny jak do tej pory głos sprzeciwu i niechęci wobec menedżera, Alana Pardew, dzięki czemu mógł on wreszcie zająć się tym, co wychodzi mu w życiu najlepiej, czyli demonstrowaniu swojego trenerskiego geniuszu:
Które niekiedy kończy się przepraszaniem za demonstrowanie trenerskiego geniuszu:
Również Liverpool wydawał się mieć najgorsze za sobą. W środku tygodnia zwyciężył w Pucharze Ligi ze Swansea (2-1), a do siatki trafił wreszcie ten, który w ostatnich tygodniach kontynuował wspaniałe dzieło Fernando Torresa w Chelsea – Mario Balotelli:


Super Mario po trafieniu w meczu ze Swansea nie omieszkał podzielić się swoją radością na Twitterze. Tym razem oszczędził nam filozoficznych wywodów:

Niestety dla Włocha, mecz z Newcastle znów nie potoczył się po myśli podopiecznych Brendana Rodgersa. The Reds przeważali jedynie w posiadaniu piłki, ale z ich ataków nie wynikało nic konkretnego. Newcastle z kolei zapewniło sobie zwycięstwo po trafieniu Ayoze Pereza, który zdobył bramkę w drugim z rzędu ligowym meczu:

Dzięki zwycięstwu nad Liverpoolem Sroki są już na 11 miejscu w tabeli Premier League, a menedżer Alan Pardew kolejnym ligowym triumfem wydaje się, że uciekł spod topora:

Zgoła odmienne nastroje panują wśród kibiców The Reds. Po kolejnym meczu, w którym ich piłkarze nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza przeciwnika, drużyna ma już 12 punktów straty do liderującej Chelsea, a fani coraz częściej pijają herbatę „five o’clock” w takich naczyniach:

Na internetowych forach i serwisach społecznościowych krytykowana jest cała drużyna The Reds, ale główne ostrze niechęci skierowane jest, rzecz jasna, na menedżera, Brendana Rodgersa. Wychwalany pod niebiosa w poprzednim sezonie za doprowadzenie Liverpoolu do wicemistrzostwa, w tym zdaje się nie kontrolować sytuacji, zarówno w Premier League, jak i Lidze Mistrzów. Niekiedy robi również głupie miny. Tu przed meczem z Realem Madryt, podczas powitania z trenerem Królewskich, Carlo Ancelottim:

W kolejnym meczu Liverpool podejmował będzie Chelsea, na który kibice mają rzekomo wynająć samolot, który będzie latał nad Anfield z takim oto bannerem:

Gniew kibiców The Reds to naturalnie powód do niemałej radości wśród wszystkich innych fanow. Po Anglii w ostatnich dniach krąży ten oto dowcip:

Szykowane są ponoć również nowe koszulki zespołu, z uwzględnieniem nowego sponsora:

Po porażce w Newcastle Liverpool zajmuje 7 pozycję w tabeli Premier League.
Manchester City – Manchester United 1-0
Najważniejsze wydarzenie 10 kolejki Premier League nie zawiodło pod względem sportowego widowiska. Przez większą część pierwszej połowy mecz był bardzo wyrównany. Był, do momentu, gdy Chris Smalling postanowił zdobyć tytuł Debila Wyjazdu i po dwóch bezsensownych faulach w krótkim odstępie czasu zebrał dwie żółte kartki i pożegnał się z widownią na Etihad Stadium:

Jakby tego było mało, w rolę kolejnego niedzielnego psychopaty próbował wcielić się Marouane Fellaini. Pod koniec pierwszej połowy Belg najpierw powalił w polu karnym Sergio Aguero, a po chwili postanowił naznaczyć leżącego Argentyńczyka swoimi płynami ustrojowymi:
Na szczęście dla Czerwonych Diabłów sędzia Michael Oliver nie dopatrzył się ani faulu, ani plwociny, co pozwoliło United dokończyć mecz w dziesiątkę. Na pomeczowej konferencji Louis Van Gaal twierdził, że Fellaini na pewno nie opluł Aguero. Być może Belg nie zrobił tego celowo, ale mimo wszystko zostawił na Argentyńczyku cząstkę swojego DNA:

Jedyna bramka w spotkaniu padła mniej więcej kwadrans po przerwie. Akcję całego zespołu City doskonale wykończył… oczywiście, że tak – Sergio Aguero, dla którego było to 10 ligowe trafienie w sezonie, co uczyniło go samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców.
10 kolejka Premier League była również okazją do pierwszego podsumowania osiągnięć Louisa Van Gaala. Dorobek punktowy United po 10 ligowych meczach wygląda bardzo słabo, nawet jeśli zestawi się go z zeszłorocznym „osiągnięciem” Davida Moyesa:

Wydaje się, że posada menedżera Manchesteru United to wciąż, po odejściu Alexa Fegusona, przeklęte miejsce pracy. Van Gaal, z całym profesjonalizmem, który wnosi do swojej pracy, nie może być posądzany o nieznajomość drużyny, ale fani i tak mają swoje wytłumaczenie:

Po porażce na Eastlands Manchester United z dorobkiem 13 punktów znajduje się dokładnie w środku tabeli – na 10 miejscu. Zdaniem niektórych to lokata, na której prezentują się najładniej:

Chelsea – Queens Park Rangers 2-1
Echa meczów Pucharu Ligi, rozgrywanych w środku tygodnia, nie ominęły również londyńskiej Chelsea. We wtorek The Blues pokonały na wyjeździe Shrewsbury Town 2-1, a Eden Hazard, belgijski skrzydłowy Londyńczykow, wspiął się na wyżyny ignorancji podczas pomeczowej rozmowy:
Radosne wymyślanie nowych nazw drużyn nie mogło ujść uwadze internautów:

Hazard tłumaczył, że językowy lapsus wyniknął nie z jego niewiedzy, a z jego akcentu, ale jak było naprawdę wie chyba tylko on. Belg być może nie posługuje się językiem Szekspira w stopniu zadowalającym, ale na boisku w meczu z QPR był postacią kluczową. Sfaulowany w polu karnym, samemu wykorzystał rzut karny w 75 minucie meczu, dając Chelsea zwycięstwo i zachowanie sześciopunktowej przewagi nad Manchesterem City, a czteropunktowej nad Southampton.
Po meczu Jose Mourinho wcielił się w malkontenta wieczoru. Nie był zadowolony z gry swojej drużyny, nie był zadowolony z ciszy, jaka od dłuższego czasu towarzyszy meczom na Stamford Bridge. Nie wspominał nic o angielskiej pogodzie, ale pewnie też nie był zadowolony z jej postawy.
Reakcja fanów Chelsea była natychmiastowa i merytoryczna. Wszak problem z ciszą na Stamford Bridge nie jest odosobniony i dotyka wiele klubów angielskiej ekstraklasy. Jak słusznie zauważyli, bilety na mecze w średniej cenie około 50 funtów uniemożliwiają wejście na stadion kibicom młodym, zaangażowanym w dopingowanie swojego zespołu, a ich miejsce zajmują mniej zaangażowani fani i zwykli turyści. Władze Chelsea zapowiedziały zwiększenie starań o przyciągnięcie młodych kibiców na stadion, ale na razie żadne konkrety z ich strony nie padły.
Czubi
sport, piłka nożna, liga angielska
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comentários