top of page

Premier League – podsumowanie 12. kolejki: Liverpool znowu nie zaliczył

  • Michał Zieliński
  • Nov 25, 2014
  • 4 min read

if you cant beat them eat them

Najważniejsze rzeczy miały się dziać na Emirates, ale okazało się, że jeszcze więcej radości było w Londynie, gdzie Liverpool znów pokazał wielkie miłosierdzie, oddając wszystkie swoje punkty. Zapraszamy na podsumowanie 12 kolejki ligi angielskiej.


Crystal Palace – Liverpool 3-1


Liverpool idzie w tym sezonie przez ligę angielską, jak Rajeesh Koothrappali przez życie w „Teorii Wielkiego Podrywu” – kolejki ligowe mijają niczym kolejne odcinki serialu, a oni dalej nic nie zaliczają.


Dla The Reds niedzielna porażka z Crystal Palace była trzecią z rzędu ligową przegraną. W sumie w lidze nie wygrali już od 4 października, od zwycięstwa z West Bromwich Albion, a ostatni punkt mogli dopisać sobie w tabeli 25 października, gdy bezbramkowo zremisowali u siebie z Hull. Jak na jednego z pretendentów do tytułu, seria jest doprawdy imponująca. Tu ostatnie 5 kolejek ligi angielskiej:


premier league last 5 games

To był również drugi z rzędu mecz, w którym Liverpool dobrze zaczął. Przed dwoma tygodniami z Chelsea trafili do siatki rywali w dziewiątej minucie, teraz już w drugiej. Co jeszcze ciekawsze, swoją pierwszą bramkę dla The Reds zdobył Rickie Lambert, który wreszcie uznał, że ściganie się z Mario Balotellim, kto dłużej nie strzeli gola w lidze jest z góry skazane na porażkę. Super Mario w Południowym Londynie nie wystąpił z powodu kontuzji.

Na tym jednak, czyli na drugiej minucie meczu, Liverpool się skończył. Swoją dalszą grą byłby w stanie ułożyć do snu nawet uczestników Love Parade, a co dopiero swojego rezerwowego bramkarza, Brada Jonesa:



Crystal Palace za to grali coraz lepiej, motywowani dodatkowo przez swojego menedżera, Neila Warnocka, który słynie z tego, że nie owija w bawełnę. Tu z zamierzchłych czasów, gdy prowadził Huddersfield Town. Po dziś dzień nic nie stracił ze swojej werwy i języka, który raczej zamyka jego szanse na karierę w ONZ:



Ozdobą niedzielnego popołudnia na Selhurst Park był gol z rzutu wolnego Mile’a Jedinaka:


gif 1 jedinak.gif

Warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się bezpośrednio po golu. Dwight Gale uracza nas kopnięciem piłki na wiwat, przy okazji nietrafiając do bramki z odległości pół metra – prawdopodobnie był to hołd złożony największemu specjaliście w tej dziedzinie – Bartoszowi Ślusarskiemu.


Włodarze The Reds mają nad czym zastanawiać się w najbliższych tygodniach. Drużynie nie idzie, więc naturalnym tematem staje się dyskusja o zwolnieniu menedżera Brendana Rodgersa, którego tegoroczne rezultaty nawet w porównaniu z Davidem Moyesem wypadają blado:


moyes rodgers comparison


Jest już nawet nieoficjalny, potencjalny następca - Jürgen Klopp, któremu w Borussi Dortmund w tym sezonie idzie gorzej niż kiepsko. Pojawiają się nawet zdjęcia z kolesiem w żółtej czapeczce na Anfield:


klopp anfield

Liverpool ze wszystkich utrapień, które męczą zespół od początku sezonu ma jedno największe – nieskuteczność swoich napastników. Ratunkiem może być filozofia życiowa tego, którego na Anfield już nie ma, a który przydałby się tu w tej chwili bardziej, niż kiedykolwiek:


zdjęcie_4_suarez.jpg

Arsenal – Manchester United 1-2


Obie drużyny potrzebowały punktów, jak Państwowa Komisja Wyborcza nowych sędziów, więc zapowiadał się mecz nieprzewidywalny, niczym wyniki wyborów samorządowych.

Dostaliśmy jednak bardzo przeciętne widowisko, ale z ciekawymi golami. Najpierw Kieran Gibbs pozazdrościł Ekstraklasie sucharów kolejki i podjął się karkołomnego zadania zdobycia najpiękniejszego gola samobójczego:


gibbs.gif

Później cały Manchester United, a przede wszystkim Wayne Rooney pokazali, jak wygląda dobrze przeprowadzony kontratak:


rooney.gif

Rooney błyszczał również po meczu, gdy przyszedł do dziennikarzy przebrany za parodię samego siebie:


zdjęcie_5_rooney.jpg

Błyszczał również swoją krótką pamięcią. Zupełnie umknęło jego uwadze, że Arsenal zdołał zdobyć w końcówce bramkę kontaktową:



Zreflektował się dopiero, gdy wrócił do domu i odpalił Twittera:

rooney tweet

Owa trzecia bramką była najpiękniejszą tego wieczoru na Emirates. Olivier Giroud posłał futbolówkę w krótki róg bramki Davida De Gei:


giroud.gif

Przy okazji potyczki obu zespołów Jack Wilshere wyjaśnił z Marouane Fellainim wszystkie nękające ich relację nieporozumienia. Na boisku wyglądało to jak atak przedszkolaka z grupy „Pomysłowych Dobromirków” na świeżo upieczonego absolwenta liceum ogólnokształcącego:


wilshere fellaini

Arsenal liże rany po porażce. Wśród kibiców Londyńczyków coraz częściej można wyczuć nastroje, które najlepiej wyraża ten transparent:



Manchester United po zwycięstwie w Londynie zajmuje czwarte miejsce w tabeli ligi angielskiej. Zaraz, zaraz, to miejsce nie należy się przypadkiem komuś innemu?




Aston Villa – Southampton 1-1


Jeśli kibice Liverpoolu przeżywają wielkie rozterki, a Arsenalu są właśnie na zakręcie, to dla przeciętnego fana Aston Villi pozostaje już chyba jedynie to:


The Villans musieli odwołać swoją wewnętrzną nagrodę za najładniejszą bramkę października, bo… nie strzelili ani jednej. We wrześniu zresztą też nie mieli specjalnej rywalizacji, bo zdołali zdobyć tych bramek aż jedną. Jedynym miesiącem, w którym zaszaleli był sierpień, kiedy udało im się doczłapać do trzech zdobytych goli. Łącznie po 12 kolejkach mają ich już 6, co jest najsłabszym rezultatem w całej lidze angielskiej.


Dodajmy do tego porażkę w Pucharze Ligi z Leyton Orient i mamy pełen obraz smuty panującej w Birmingham.


A jednak jeszcze nie pełen obraz. Asystentem menedżera Paula Lamberta jest Roy Keane. Dla większości kibiców na tej planecie posiadanie Keano po swojej stronie byłoby poważnym atutem. Ten jednak na Villa Park przeistoczył się w zgorzkniałego dorabiającego emeryta, który nie wygląda nawet jak Roy Keane, a jak drwal z Uppsali, zaginiony brat Thomasa Brohlina:



W meczu z Southampton jednak to Villans wyszli na prowadzenie po tym, jak Fraser Forster, bramkarz Świętych, na chwile poczuł się Neuerem. Rzeczywistość szybko udowodniła mu, że Neuerem nie jest:



Southampton był w tym meczu jednak lepszym zespołem, co wreszcie zdołał udokumentować w 81. minucie. Strzelcem bramki prawy obrońca Świętych, Nathaniel Clyne:



Aston Villa po tym meczu plasuje się dwa miejsca nad strefą spadkową. Southampton z kolei jest wciąż wiceliderem, ale teraz przed nimi ligowe potyczki z Manchesterem City, Arsenalem i Manchesterem United. Te mecze pokażą, na co mogą liczyć w tym sezonie kibice Świętych.


Czubi

 
 
 

Comentários


bottom of page