Kibice Legii rozrabiają, a my bierzemy ich w obronę
- Michał Zieliński
- Dec 2, 2014
- 3 min read
Jak Polska długa i szeroka, dzisiaj tematem numer 1 jest analiza tego, co stało się w czwartkowy wieczór w niewielkim, belgijskim mieście Lokeren. Trwał tam mecz Ligi Europy pomiędzy miejscowymi, a Legią Warszawa, której kibice szczelnie wypełnili sektor przyjezdnych. Wypełnili i nie dali nikomu zapomnieć o swojej obecności – w trakcie meczu wznosili rasistowskie okrzyki w stronę bramkarza Lokeren, Boubacara Barry’ego, starli się z policją i odpalili race. UEFA już nałożyła na klub surową karę – grzywna w wysokości 105 tysięcy Euro, zamknięcie stadionu Legii na dwa spotkania i zakaz uczestnictwa kibiców w meczach wyjazdowych Ligi Europy do końca sezonu.
Zdajemy sobie sprawę, że w większości serwisów medialnych i w wielu polskich domach dzisiejszego wieczoru słowa takie jak „bydło”, „swołocz”, czy „barbarzyńcy” odmieniane są przez wszystkie przypadki. Mimo to spróbujemy wziąć warszawiaków w obronę. Może to nie będzie obrona, jaką chcieliby usłyszeć kibice Legii, ale zawsze obrona. I tak, to prawda. Jesteśmy z Poznania.
Polak głodny to Polak zły
Według niektórych serwisów informacyjnych powodem starć z policją w sektorze przyjezdnych było… zamknięcie stoiska gastronomicznego z hamburgerami. Jak bardzo idiotyczną przyczyną zamieszek to by się nam nie wydawało, postarajmy się potraktować ją poważnie. No, może pół poważnie.
Toż to normalnie skandal! Człowiek jedzie sobie na mecz wyjazdowy ponad tysiąc kilometrów do cywilizowanej, zachodniej Europy, a tu okazuje się, że kibiców gości traktuje się nie jak prawdziwych gości, a jak zupełnie niechciany transport jakichś skazańców. Czego obawiali się Belgowie zamykając tę budkę? Że legioniści będą rzucać kotletami na murawę? Że z bułek sezamowych utworzą tarcze chroniące ich przed gumowymi pociskami? Że pobrudzą krzesełka sosami? A jakby poczuli się kibice Lokeren, gdyby im na meczu wyjazdowym zamknięto stoisko sprzedające frytki z majonezem?
Co przezorniejsi warszawiacy wzięli zapewne na drogę kanapki, ale dla tych, którzy nie zaopatrzyli się w buły z kiełbasą podwawelską musiało to być spore rozczarowanie. Nie od dziś wiadomo, że Polak głodny to Polak zły. Zadziałał tu więc prosty mechanizm – skoro traktuje się nas jak bydło, to właśnie tak będziemy się zachowywać. Pojawienie się policji w sektorze gości zazwyczaj jedynie zaognia sytuację. Nie inaczej było i w tym przypadku.
No to rasizm
Czytelników o słabszych nerwach i większej wrażliwości na świat ostrzegamy. Teraz będzie kontrowersyjnie i niepoprawnie politycznie.
Większość kibiców, nawet tych sporadycznie odwiedzających stadiony wie, jak wielką wagę przywiązuje UEFA do kwestii eliminacji rasizmu, zarówno na boisku, jak i na trybunach. W tym celu stworzono wielką kampanię, znaną głównie pod hasłem „No to racism” („Nie dla rasizmu”). Bannery z takim właśnie hasłem pojawiają się na meczach na całym kontynencie, również na spotkaniach Ligi Europy:

Nie inaczej było w Lokeren. Dlaczego zatem kibice Legii udawali małpy, gdy przy piłce był bramkarz gospodarzy? Zakładamy, że małpami nie są, więc powód musiał być inny. A może źle zinterpretowali przesłanie płynące z hasła? To może być klucz do odpowiedzi na to pytanie. Wszak UEFA umieszcza bannery ze swoim hasłem jedynie w języku angielskim, uznając że ten będąc lingua franca współczesnego świata jest na tyle znany, że nikt nie będzie miał problemów ze zrozumieniem jej intencji.
I faktycznie, większość ludzkości doskonale radzi sobie z rozszyfrowaniem tego hasła. Jednak UEFA nie powinna z góry zakładać, że podobnie zrobi Łysy z Mokotowa wraz z Siekierą z Pragi Południe, którzy edukację zakończyli na poziomie zerówki. Nawet jeśli w procesie socjalizacji udało im się posiąść trudną umiejętność czytania, to jeśli czytali hasło „po polsku”, wychodzi im „no to rasizm”. I nie chce być inaczej. No to zrobili rasizm…
Wychodzi zatem na to, że to UEFA powinna sama się ukarać, bo popełniła błąd w swojej kampanii. Ta powinna być lepiej zlokalizowana. Gdyby hasła na meczu w Lokeren były bardziej ukierunkowane na kibiców gości – pojawiłoby się, dajmy na to „Pierdo**ć rasizm!”, „Wszyscy rasiści to poloniści”, albo „Rasizm – to dobre dla pedałów”, kibice Legii na pewno zrozumieliby, o co chodziło Europejskiej Unii Piłkarskiej.
Naturalnie, zdajemy sobie sprawę, że większość kibiców Legii jest taka, jak my – młoda, wykształcona, przystojna, z wielkimi perspektywami na przyszłość. Nie trzeba im tłumaczyć „oczywistych oczywistości”. Staramy się jedynie odnaleźć jakieś śmieszne „ale” w tym ogniu krytyki medialnej, jaki spadł na fanów stołecznej drużyny. Tak zwyczajnie po ludzku to współczujemy legionistom, że nie będą mieli okazji pohasać już sobie w tym sezonie po Europie. Zupełnie serio. Z kibicowskim pozdrowieniem Liga Legend.
Czubi
Comments