Premier League – podsumowanie 15. kolejki: koniec serii Chelsea, Fabiański z czerwienią
- Michał Zieliński
- Dec 9, 2014
- 4 min read

Porażka Chelsea, porażka Arsenalu i holenderski pojedynek w Southampton. A do tego kontrowersyjna czerwona kartka dla Łukasza Fabiańskiego. To wszystko i dużo więcej w podsumowaniu 15. kolejki ligi angielskiej.
Newcastle United – Chelsea 2-1

Jeszcze w środku poprzedniego tygodnia gazety w całej Anglii wychwalały pod niebiosa drużynę Jose Mourinho, a wśród piłkarzy rywali często dało się słyszeć, że Chelsea może powtórzyć wyczyn Arsenalu z sezonu 2003/04 i zakończyć tegoroczne rozgrywki bez porażki. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach rzeczywistość zrobiła londyńczykom „a kuku” szybciej, niż ktokolwiek się tego spodziewał. Grabarzem ich planów okazał się trener, którego los w Newcastle jeszcze dwa miesiące temu wisiał na włosku. Alan Pardew:

The Blues jechali do Newcastle po trzy punkty, a wrócili bez żadnego. Strzelanie rozpoczęło się dopiero w drugiej połowie. W 57. minucie trafił Papiss Cisse:

Po czym powtórzył swój wyczyn w 79. minucie, udowadniając, że czasem wystarczy tylko wystawić nogę:


Gdy dwie minuty później za drugą zółtą kartkę z boiska wyleciał obrońca Srok, Steven Taylor, Chelsea z impetem rzuciła się do odrabiania strat. Zaowocowało to jednak tylko jednym golem Didiera Drogby w 83. minucie:

Mecz do końca trzymał w napięciu głównie za sprawą dwóch piłkarzy. Pierwszy to Diego Costa, który pokazał, że po kontuzji wraca do wysokiej formy, a przy okazji zgłosił swój akces do głównych ról w horrorach klasy B:

Drugi to rezerwowy bramkarz Newcastle, Jak Alnwick, który w drugiej połowie zastąpił kontuzjowanego Roberta Elliota i za sprawą swoich interwencji zaliczył bardzo udany debiut, a przy okazji zaskarbił sobie uwielbienie na trybunach St. James’ Park. Uwielbienie do tego stopnia, że wkrótce po meczu ktoś dokonał modyfikacji na jego stronie na Wikipedii. Według nowego wpisu 21-letni Anglik jest posiadaczem nadludzkich mocy, które zyskał w wyniku skażenia radioaktywnymi odpadami, co sprawiło, że w wieku 6 lat mierzył już 173 cm wzrostu:

Chelsea przegrywając w Newcastle przerwała swoją passę 23 meczów bez porażki. Jose Mourinho jeszcze przed meczem podkreślał, że jego piłkarze nie grają dla żadnych rekordów, a na pomeczowej konferencji za głównych winowajców porażki uznał… kibiców Srok i chłopców od podawania piłek, którzy swoim przetrzymywaniem futbolówki przedłużali wznawianie gry przez jego podopiecznych:
Stoke City – Arsenal 3-2
Britannia Stadium w Stoke to miejsce wyjątkowo nieprzychylne dla czołowych drużyn ligi angielskiej, o czym przekonał się w poprzednim sezonie chociażby Manchester United, a w tym Newcastle. Po Anglii zaczęła krążyć legenda, że prawdziwą wartość największych w piłce nożnej, jak Messi czy Cristiano Ronaldo, przetestowałby dopiero mecz w chłodny, deszczowy wieczór w Stoke:

Przekonał się o tym w sobotę Arsenal:

Festiwal kompromitowania Kanonierów rozpoczął już w 1. minucie Peter Crouch, który wyjaśnił na Twitterze, od kogo czerpał inspirację:

Po golu Croucha Stoke City wcale nie zamierzało zwalniać tempa. Gole Bojana Krkicia i Jonathana Waltersa zapewniły drużynie szokujące prowadzenie 3-0 do przerwy. Miny kibiców Arsenalu mówiły zresztą wszystko:
Druga połowa to powrót Kanonierów do gry po tym, jak w dwie minuty złapali kontakt po golach Cazorli z rzutu karnego i Ramseya po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Doprowadzenie do wyrównania okazało się jednak niemożliwe, a w znaczący sposób przyczynił się do tego Calum Chambers, który otrzymał drugą zółtą kartkę po bezsensownym faulu na Bojanie w środku boiska i Arsenal kończył spotkanie w dziesięciu.
Zwycięstwo Stoke to kolejny triumf The Potters nad ligowym potentatem, a Arsenal w ostatnich 9 meczach na Britannia Stadium zdołał wygrać zaledwie raz.
Po meczu wśród kibiców Kanonierów znów do głosu doszli przeciwnicy Arsena Wengera. Francuz, który właśnie wsiadał wraz z drużyną do pociągu do Londynu, został wygwizdany przez fanów:
Po kolejnej ligowej porażce nastroje w Północnym Londynie dalekie są od optymistycznych:
West Ham – Swansea 3-1
Do niedawna to Southampton uważane było za największą niespodziankę w lidze angielskiej. Po swoim trzecim z rzędu zwycięstwie na to miano najbardziej zasługuje West Ham United. Młoty po zwycięstwie u siebie nad Swansea są już na 4. miejscu w tabeli.
Grudzień to najwyraźniej dobry miesiąc na „odblokowanie” formy strzeleckiej dla zawodników, którzy nie potrafili tego zrobić od marca. W poprzedniej kolejce takim osiągnięciem popisał się Roberto Soldado z Tottenhamu, w tej kolejce mogliśmy podziwiać strzelecki popis Andy’ego Carrola na Upton Park. Jedno trafienie dołożył też Diafra Sakho i West Ham, pomimo kiepskiego początku meczu, zdołało pokonać Łabędzie 3-1.
Największa kontrowersja miała miejsce w 69. minucie. Łukasz Fabiański wybiegł przed pole karne, by zatrzymać pędzącego w stronę bramki Sakho. Zdaniem arbitra, Polak sfaulował Senegalczyka. W tej sytuacji werdykt mógł być tylko jeden: czerwona kartka. Jeśli jednak przyjrzeć się powtórkom, faul polskiego bramkarza nie jest wcale taki oczywisty:
Menedżer Łabędzi, Garry Monk zaryzykował nawet stwierdzenie, że to Sakho sfaulował Fabiańskiego, jednocześnie zapowiadając, że Swansea będzie odwoływać się od tej decyzji sędziego:
Southampton – Manchester United 1-2
Mecz na St. Mary’s Stadium reklamowany był przede wszystkim jako menedżerski pojedynek dwóch Holendrów – Louisa Van Gaala i Ronalda Koemana. Obaj panowie znają się doskonale – Van Gaal wprowadzał młodszego kolegę w trenerski świat jeszcze za czasów, gdy prowadził Barcelonę:
Później, gdy Koeman samodzielnie prowadził z sukcesami Ajax Amsterdam, Van Gaal został tam zatrudniony jako dyrektor techniczny. Od początku współpraca między trenerami nie układała się dobrze – Van Gaal miał w zwyczaju ingerować w decyzje Koemana, czy nawet przeprowadzać szkoleniowe rozmowy z piłkarzami za jego plecami. Koeman z kolei nie miał zamiaru podporządkowywać się Van Gaalowi twierdząc, że za rezultaty zespołu odpowiada przed prezesem klubu, nie przed nim. Silne charaktery obu panów spowodowały konflikt.
W poniedziałek obaj menedżerowie po raz pierwszy mieli okazje zmierzyć się przeciwko sobie. Zwycięski wyszedł z tego Van Gaal, ale w opinii większości obserwatorów, Southampton był lepszą drużyną w tym meczu. O sukcesie United zadecydowała skuteczność i Robin Van Persie, który był autorem obu bramek dla Czerwonych Diabłów. Jego drugi gol był ozdobą całego spotkania:
Czubi
Comments