Premier League – podsumowanie 16. kolejki: #ThingsDavidDeGeaCouldSave
- Michał Zieliński
- Dec 16, 2014
- 4 min read

Gdy najlepszym zawodnikiem prestiżowego spotkania wybrany zostaje bramkarz drużyny, która wygrała 3-0 to wiedzcie, że coś się dzieje. Co się dzieje? Zapraszamy na podsumowanie najciekawszych meczów 16. kolejki ligi angielskiej.
Manchester United – Liverpool 3-1
Kiedy naprzeciw siebie stają kluby, których rywalizacja ma ponad stuletnią historie, wiadomym jest, że między kibicami nastąpi wymiana złośliwości. Tym razem była ona wyjątkowo ostra, szczególnie ze strony fanów Czerwonych Diabłów, którzy, jak można było się domyślić, skupili się na kapitanie The Reds, Stevenie Gerrardzie i jego „wyczynie” z końcówki poprzedniego sezonu. Przypomnijmy sobie zatem, jak Liverpool stracił tytuł mistrzowski:
Ironia losu dopadła Liverpool już w ostatni piątek, gdy w losowaniu par 1/16 Ligi Europy trafili na Besiktas Stambuł, w którym występuje obecnie… Demba Ba – ten sam, który wykorzystał poślizg Gerrarda.
Wracając jednak do niedzielnego meczu - Kibice United już od pewnego czasu szykowali się na powitanie kapitana The Reds. Przygotowali specjalne znaki ostrzegawcze:

Które pojawiły się w niedzielę na trybunach:

Jednak na tym nie koniec. Specjalnie na okoliczność meczu zaprojektowano t-shirty, które można było kupić pod stadionem:

A jakby komuś było jeszcze tego mało, fani United, znani w całej lidze angielskiej ze swojej empatii i altruizmu, postanowili wspaniałomyślnie pomóc drużynie Brendana Rodgersa i jemu samemu, publikując taki oto filmik:
Na tak „gorące” przyjęcie kibice Liverpoolu nie byli chyba do końca przygotowani, bo w zasadzie jedyne co można napisać o ich obecności na Old Trafford, to to, że byli na meczu. W gąszczu przyśpiewek na Gerrarda, koszulek z jego podobizną i innych okołomeczowych smaczków, fani Liverpoolu wydają się mieć rację tylko w jednym. W Manchesterze ulubionym tematem kibiców jest, jak zawsze, Liverpool:

Powodów do drwin z Liverpoolu dostarczył również sam mecz, w którym najpierw Antonio Valencia rozmontował defensywę The Reds i precyzyjnie dośrodkował wprost na nabiegającego Ronney’a:

A później okazało się, że za gośćmi nie przepada sędzia, który uznał bramkę Juana Maty, zdobytą ze spalonego:

W drugiej połowie Liverpool zabrał się za odrabianie strat. Pierwsze kilkanaście minut drugiej części spotkania to okres naprawdę dobrej gry liverpoolczyków, którzy fakt niestrzelenia bramki mogą tłumaczyć sobie trzema czynnikami. Pierwszy to kompletnie zagubiony Raheem Sterling:

Którego zachowanie przy sytuacji sam na sam z De Geą można opisać chyba tylko tak, jak Homer Simpson:

Drugi powód to Mario Balotelli. Włoch wszedł na boisko w drugiej połowie i widać było, że bardzo mu zależy na przełamaniu strzeleckiego impasu, ale albo znowu nic mu nie wychodziło, albo pojawiał się trzeci, główny powód strzeleckiego zera Liverpoolu:


David de Gea był postacią numer jeden w swojej drużynie, co rzadko zdarza się gdy ta wygrywa mecz 3-0. Po meczu Twitter oszalał na punkcie hiszpańskiego bramkarza. Internauci zaczęli prześcigać się w pomysłach, co byłby w stanie uratować David de Gea, gdyby tylko był w pobliżu:


Faktycznie, w minioną niedzielę Hiszpan wyglądał tak, jakby był w stanie uratować Ziemię przed zagładą z kosmosu. Czy nawet, jak na ironię losu, przed innymi tragediami, spadającymi na drużynę gości:

Dzieła zniszczenia Liverpoolu dokończył Robin Van Persie po bardzo ładnym kontrataku Czerwonych Diabłów:

The Reds po porażce w Manchesterze zajmują 10. miejsce w tabeli ligi angielskiej, a ich piłkarze typowani są na głównych kandydatów do zajęcia wolnego miejsca u boku Rihanny, jako najbardziej kompatybilni z amerykańską piosenkarką. Od razu czuje się odpowiednią „chemię”:

Arsenal – Newcastle 4-1
Dla Arsenalu w ostatnich latach każdy sezon przebiega według pewnego utartego schematu. Na początku są transfery, które wreszcie mają pozwolić klubowi bić się o upragnione mistrzostwo. Skoro są transfery to jest entuzjazm kibiców, który jednak gaśnie z każdym kolejnym, jesiennym miesiącem, by w okolicach grudnia zaczęły pojawiać się głosy, że „czas Wengera się skończył” i wszelkie inne narzekania, sprowadzające się do jednego – Wenger out. Potem Arsenal zaczyna wygrywać w lidze, co sprawia, że zajmują w niej ostatecznie 4. miejsce, dające prawo gry w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Sezon 2014/15 to na razie potwierdzenie tej tezy:

Jeśli grudzień to miesiąc narzekań na menedżera Kanonierów, to wydaje się, że mecz z Newcastle to początek tradycyjnego przełomu, gdy Arsenal zacznie piąć się w górę tabeli. Zwycięstwo aż 4-1 na zeszłotygodniowymi pogromcami Chelsea robi wrażenie. Wrażenie robił również Olivier Giroud, który zdobył 2 gole, co sprawia, że w 5 spotkaniach przeciw Newcastle ma ich ustrzelonych już 6. Prawdziwy kat Srok prosto z Francji – krainy kogutów.
Ozdobą spotkania był rzut karny, który w jego końcówce wykonywał Santi Cazorla. Hiszpan strzelił „na Panenkę”:

Cazorla wprawił w zachwyt widownie na Emirates, ale po meczu odezwały się głosy sprzeciwu. Carlo Cudicini, były bramkarz Chelsea i Tottenhamu skrytykował Hiszpana, że taka forma wykonania karnego to celowe upokarzanie przeciwnika. Swoimi złotymi myślami nie omieszkał podzielić się na Tweeterze:

Cudiciniego trudno posądzać o obiektywizm, szczególnie, że to były piłkarz Spurs. Tymbardziej, że udaną „Panenką” nie może pochwalić się znowu aż tak wielu piłkarzy. Z bardziej znanych, poza rzeczonym, byli to na pewno Andrea Pirlo i Zinedine Zidane. Towarzystwo więc Cazorla ma wyborne.
Arsenal po zwycięstwie nad Newcastle zajmuje 6. miejsce w tabeli ligi angielskiej. Do prowadzących Chelsea i Manchesteru City wciąż traci kilkanaście punktów, ale do trzeciego Manchesteru United już jedynie pięć.
Czubi
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comments