Premier League – podsumowanie 18. kolejki: śnieżny wieczór w West Brom
- Michał Zieliński
- Dec 26, 2014
- 3 min read

Kiedy nadchodzi czas, gdy świąteczna atmosfera zaczyna wychodzić wam bokiem, a na myśl o kolejnym obżarstwie przy rodzinnym stole dostajecie mdłości, z pomocą, jak co roku przychodzi liga angielska, ze swoją tradycyjną kolejką spotkań w Boxing Day. Zapraszamy na podsumowanie jej najciekawszych meczów.
Chelsea – West Ham United 2-0
O ile w przypadku Chelsea pozycja lidera nie może być zaskoczeniem, o tyle dla West Hamu zajmowanie przed tą kolejką 4. miejsca w tabeli, dającego im póki co miano drugiej drużyny w Londynie, może być zaskakujące. Teoretycznie więc szykował nam się niezwykle interesujący pojedynek głównego faworyta do tytułu mistrzowskiego z największą rewelacją rozgrywek. A wszystko to jeszcze okraszone atmosferą prestiżowych derbów, w których między kibicami obu drużyn w przeszłości bywało różnie:
Niestety, jak to niekiedy bywa w takich przypadkach, mecz rozczarował. Chelsea praktycznie przez 90 minut kontrolowała sytuację, a West Ham, który początkowo skupił się na stawianiu własnej wersji autobusu na Stamford Bridge, później nieudolnie próbował odwrócić losy spotkania.
Jako pierwszy do siatki trafił z niewielkiej odległości John Terry. Były junior zespołu Młotów podbiegł celebrować zdobycie bramki pod sektor gości, co najwyraźniej nie za bardzo im się spodobało:

Niektórym nawet jeszcze bardziej niż bardzo nie przypadło to do gustu:

Zaraz, zaraz – zdaje się, że chyba już gdzieś to kiedyś widzieliśmy:

Reakcja fanów ze Wschodniego Londynu faktycznie wyglądała na dość impulsywną, ale zdaniem niektórych to było zwykłe, codzienne granie w „papier, kamień i nożyce”:

Drugą bramkę dla The Blues zdobył Diego Costa po asyście Hazarda. Dzięki temu Chelsea utrzymała status quo na szczycie tabeli, a piłkarze mogli powrócić do świątecznego celebrowania Boxing Day, udowadniając jednocześnie, że jest się w stanie zapomnieć tekst nawet najprostszej kolędy:
Manchester United – Newcastle United 3-1
Zaczęło się od świątecznych akcentów. Louis Van Gaal pokazał, że jest „miłym, spoko gościem” wręczając kilku fanom bożonarodzeniowe upominki:

Potem kapitan Czerwonych Diabłów, Wayne Rooney, udowodnił, że jest ostatnio w znakomitej formie. Anglik w 13 minut, między 23. a 36. minutą zaaplikował Srokom dwa gole:
Po trafieniach zademonstrował obiecujące umiejętności aktorskie, naśladując „cieszynkę” swojego kolegi z zespołu, Kolumbijczyka Falcao:
W drugiej połowie United dołożyło jeszcze trafienie Van Persiego, a Newcastle zdołało odpowiedzieć jedynie golem Papissa Cisse z rzutu karnego.
Dla Czerwonych Diabłów był to ósmy z rzędu mecz bez porażki w lidze angielskiej. Drużyna z Old Trafford śrubuje jeszcze jedną statystykę – jedenasty raz z rzędu odnieśli zwycięstwo w Boxing Day.
West Bromwich Albion – Manchester City 1-3
Najbardziej świąteczny klimat w Boxing Day okazał się towarzyszyć widowni na The Hawthorns, gdzie miejscowi podejmowali wicelidera z City. Śnieg w Anglii to chyba jeszcze większa rzadkość, niż w Polsce, a burza śnieżna to już zjawisko o częstotliwości zbliżonej do pojawiania się Komety Halleya na widnokręgu:
Nie trzeba było długo czekać, by w Internecie pojawiły się analogie do Stoke City:
The Citizens przystąpili do meczu niesieni pozytywną wieścią. Frank Lampard, którego wypożyczenie z New York Red Bull właśnie dobiega do końca, przedłużył swój pobyt w Manchesterze co najmniej do końca sezonu. Legenda Chelsea może być bardzo pomocna w walce City o obronę tytułu mistrzowskiego.
Dominacja The Citizens w meczu z West Bromem nie została podważona ani na moment. Goście pewnie wygrali zarówno z The Baggies, jak i z niesprzyjającą pogodą w drugiej połowie. Wygrana nad WBA pozwoliła obrońcom tytułu utrzymać trzypunktową różnicę w tabeli do prowadzącej Chelsea.
Arsenal – Queens Park Rangers 2-1
Kanonierzy w małych derbach Londynu przeszli przez trudną przeprawę. Prowadzili już 2-0, ale gol Charliego Austina w 79. minucie zapewnił emocjonującą końcówkę na Emirates. Emocji zresztą nie brakowało już wcześniej. Znalazły się również ich ofiary. Na początku drugiej połowy Olivier Giroud zrobił coś, co pozwala postawić poważne pytania o to, czy pod jego czaszką znajduje się mózg. To trzeba zobaczyć na własne oczy:
Giroud niniejszym otrzymuje zaszczytny tytuł „debila meczu”. Zupełnie nieuzasadniona agresja na przeciwniku w sytuacji, gdy sędzia stoi metr od zdarzenia, w 55. minucie meczu, w którym gospodarze prowadzą 2-0 i wystarczy, że będą spokojnie kontrolować sytuację. Spowodowanie nerwowej końcówki, która kończy się utratą gola na kilkanaście minut przed końcem i skutkuje jeszcze bardziej niespokojnym pilnowaniem prowadzenia. Giroud to antybohater przez ogromne „A”. W nagrodę Francuz będzie miał czas na dodatkowe przemyślenia, bo FA nałożyła na niego karę dodatkowych dwóch meczów w zawieszeniu.
Czubi
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comments