Liga Legend na Bundeslidze: Hertha Berlin – Bayer Leverkusen
- Michał Zieliński
- Feb 11, 2015
- 4 min read

Liga niemiecka uznawana jest za trzecią najlepszą na świecie (po hiszpańskiej i angielskiej), więc wizyta na meczach Bundesligi stanowi atrakcyjny kąsek dla kibiców piłkarskich. Atrakcyjny tym bardziej, że zdobycie biletu na mecze niektórych drużyn to niemałe wyzwanie. Tak jest chociażby w przypadku Borussi Dortmund, czy Schalke, gdzie posiadacze karnetów co mecz szczelnie wypełniają stadiony. Nieco inaczej sprawy mają się w Berlinie, gdzie miejscowa Hertha gra na Stadionie Olimpijskim, mogącym pomieścić ponad 74 tysiące widzów. Tu o bilety jest znacznie łatwiej, a bliskość Berlina od naszych granic sprawia, że to wyjątkowo interesująca możliwość dla wszystkich polskich kibiców. Wykorzystała to Liga Legend, która w środowy (04.02) wieczór wybrała się do stolicy Niemiec na ligową potyczkę miejscowej Herthy z Bayerem Leverkusen.
Błyskawiczna obsługa
Pierwszym, co zaskoczyło nas podczas wizyty w Berlinie była sprawność w dostawaniu się na stadion. Pomimo sznuru samochodów, ciągnącego w stronę dzielnicy Westend, w której mieści się Stadion Olimpijski, przejazd przez stolicę Niemiec przebiegał szybko, bez większych korków. Wpłynęła na to frekwencja. Środek tygodnia, a do tego niesprzyjająca (mróz i przenikliwy wiatr) aura sprawiła, że na mecz Starej Damy, jak powszechnie nazywana jest Hertha, przybyło „zaledwie” niespełna 36 tysięcy widzów. W polskich realiach byłby to bardzo dobry wynik. W Berlinie widać było wyraźnie, że obsługa stadionu jest doskonale przygotowana na znacznie większe tłumy kibiców. Odebranie zamówionych wcześniej biletów w kasie stadionu zajęło nam… 10 sekund. Przejście przez bramki i na trybuny kolejne 3 minuty. Dodajmy, że wchodziliśmy na stadion 10 minut przed pierwszym gwizdkiem, a więc w porze najintensywniejszego szturmowania bram przez piłkarskich fanów.



„Reiss” na koszulce
Szybkie wejście na stadion to nie jedyne zaskoczenie w drodze na trybuny. W pewnym momencie przed nami wyrósł jegomość w koszulce Herthy z nazwiskiem „Reiss” na plecach. Przypomnijmy wszystkim nieświadomym – legenda Lecha Poznań występowała w berlińskim klubie w latach 1998-2001. Popularny „Reksio” wielkiej kariery w Herthcie nie zrobił, ale miło było zobaczyć fanów, którzy pamiętają o jego grze dla Berlińczyków. Szybko jednak okazało się, że ów sentymentalny kibic przyjechał na mecz… również z Polski.

Piwo z jetpacka
Zakup piwa na Olympiastadion nie stanowi większego problemu – można je dostać na straganach i w budkach, które rozsiane są wokół całego obiektu, a także na koronie stadionu. Złocisty trunek podczas meczów spożywa się w specjalnie do tego przygotowanych, plastikowych kuflach wielokrotnego użytku, jak przystało na miłujące ekologię Niemcy. Płacimy 2 Euro kaucji za naczynia i możemy uzupełniać je do woli niskoprocentowym trunkiem. Jeśli ten skończy nam się na długo przed gwizdkiem na przerwę, nie musimy opuszczać trybun – w okolicach na pewno kręcą się sprzedawcy dźwigający na plecach zbiorniki, do złudzenia przypominające jetpack, z których uzupełnią nam kufel:

Wszyscy kibice, u których widok biegających po boisku piłkarzy wywołuje burczenie w brzuchu, mają w czym wybierać na Olympiastadion. Na meczach polskiej Ekstraklasy przekąski najczęściej ograniczają się do hot-dogów, kiełbasy i chipsów. Tu możemy wybierać spośród hamburgerów, frytek, kebabów, chińszczyzny, precli, czy nawet słodyczy. Jest również tradycyjny, niemiecki Currywurst. Zimowa aura spowodowała, że największą popularnością cieszyły się zupy i grzane wino. Wybór jest jednak tak ogromny, że podejrzewamy, iż znaleźliby tu coś dla siebie nawet amatorzy dziczyzny pieczonej w rozmarynie i ziołach prowansalskich. Słowem: nie wyjdziecie z meczów Herthy głodni. Wyjść trzeźwym też może być trudno.


Mistrzowie kontekstu
Mnogość jedzenia zrobiła na nas niemałe wrażenie, ale już na stadionie czekało jeszcze większe zaskoczenie: reklama kontekstowa. Gdy na boisku sędzia wręczał właśnie żółtą kartkę, na telebimach pojawiała się oferta jednego z miejscowych banków z rzekomo rewelacyjną kartą płatniczą, z której wypłacimy pieniądze bez prowizji nawet w Somalii, czy Jemenie. Gdy jeden z piłkarzy leżał na murawie potrzebując pomocy fizjoterapeutów, na wyświetlaczach mogliśmy zapoznać się z unikalną ofertą wykupienia czułej opieki medycznej w jednej z berlińskich klinik. Gdy arbiter oznajmiał przedłużenie meczu o 3 minuty, refleksje nad upływającym czasem umilała nam reklama zegarków.
Na sportowo
Od strony czysto piłkarskiej mecz Herthy z Bayerem Leverkusen nie był wielkim widowiskiem. Gospodarze walczą w tym sezonie o utrzymanie, ale gra jaką zaprezentowali przed własną publicznością może nie nastrajać optymistycznie. Ich akcje były chaotyczne, pozbawione jakiejkolwiek dynamiki i zbyt asekuranckie. Poza pierwszymi 15 minutami, gdy kilka razy zagrozili bramce Bernda Leno. Efektem słabej gry Berlińczyków i porażki 0:1 było zwolnienie bezpośrednio po meczu szkoleniowca Herthy, Holendra Josa Luhukaya.


Goście z kolei prezentowali znacznie wyższą kulturę piłkarską, zarówno w kwestii rozgrywania akcji, jak i gry w defensywie. Widać było, że nie przez przypadek już za dwa tygodnie zagrają z Atletico w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Z drugiej strony jednak Aptekarze sprawiali wrażenie, jakby od początku spotkania wiedzieli, że w pewnym momencie coś „wcisną”, więc nie ma potrzeby przesadnie się wysilać. Tak też się stało w 50. minucie, gdy z bliskiej odległości piłkę w siatce umieścił Stefan Kiessling.

Kibicowsko
Hertha Berlin nie należy do kibicowskiej czołówki w Niemczech, ale podczas meczu z Bayerem ich młyn prezentował się przyzwoicie. Około 1000 kibiców na Ostkurve dopingowało Starą Damę przez cały mecz:


Jedynie pod koniec meczu w sektorach Berlińczyków dało się słyszeć gwizdy będące dezaprobatą dla słabej postawy ich ulubieńców. Ci po meczu nie mieli odwagi podejść bezpośrednio pod młyn gospodarzy, trzymając się raczej w bezpiecznej odległości:


Kibice gości pojawili się w środowy wieczór w liczbie 600-700 i skupili się raczej na oglądaniu meczu, jedynie z rzadka przerywając ciszę w ich sektorze jakimś głośnym okrzykiem:

Czubi
Recent Posts
See AllNajlepsza na świecie, czy może nie najlepsza, nie będziemy nad tym dywagować. Tak, czy inaczej każdego weekendu Premier League przyciąga...
Comments